Do Arabii Saudyjskiej!
Planowany juz od kwietnia wyjazd pod granice z Arabia Saudyjska wreszcie doszedl do skutku.
Kwestia zawsze byl wiatr... i musze powiedziec, ze bylo juz kilka dni kiedy bylo mozliwe zaatakowanie tego prawie 100km dystansu, ale jednak zawsze odwlekalem go na kolejne tygodniel, liczac na prawie bezwietrzne warunki.
Niestety na tym "kochanym" polwyspie, prozno liczyc na super korzystne warunki, bo jak nie wiatr, to slonce, jak nie slonce to piach, jak nie slonce i wiatr to, wilgotnosc powietrza i temperatura........ Co by nie powiedziec - co kraj to obyczaj.... ehhhh
No dobrze
Zaczalem podroz zaraz po 7:00 rano, i tak zrobilem mala objazdowke po miescie, z dzielnicy w ktorej mieszkam Al Mansoura na polnoc pod Polska ambasade na Perle Kataru i potem juz kierowalem sie na Salwa Road, ktora porwadzi do Miasta As Salwa w Arabii Saudyjskiej.
Chlopaki czestuja mnie Pepsi i Mirinda na pokrzepienie w dalszej trasie
C
Na prawie 100km odcinku zaledwie 4 stacje benzynowe.
Generalnie nic wyjatkowego poza tym, ze jazda przy slabym caly czas
zmienajacym sie wietrze 3-8km/h, temperaturze ponad 45 st., jazda polega na bardzo skrupulatnym uzupelnianiu plynow. Na poczatku wzialem ze soba 3L wody. i na kazdej z mijanych stacji benzynowych uzupelnialem o kolejne 2L.
Jazda z jednej czesci polwyspu katarskiego na drugi, ma swoj bardzo ciekawy przebieg... gdyz mimo, iz w Katarze na kazdym kroku czuc slone powietrze wod Zatoki Perskiej, to jednak kiedy osiagnalem najbardziej "kontynentalna" czesc polwyspu dalo sie w koncu odczuc mala, lekko dostrzegalna roznice w powietrzu.... Kiedy to czuc wiecej piasku niz morza.
Na granicy zgalszam sie tuz przed poludniem.... Tam nastepuje dlugo wyczekiwany posilek na ostatniej stacji benzynowej w Qatarze..
Niestety nie dane mi bylo dzisiaj przekroczyc granicy z powodow czysto "wizowych" - ale zapowiadam.... jeszcze tu wroce. I pewnie licze na przekroczenie granicy.
Ale jakby nie patrzec to trasa jak na razie, najciekawsza z wszystkich drog, ktore juz pokonalem w Katarze od kwietnia.
Jest to moj pierwszy wpis od dluzszego czasu na bikestats, wiec podrzucam jeszcze kilka archiwalnych fotek z tego okresu.
Dotychczas pokonanych kilometrow na polwyspie - ponad 3000km
Route 2,770,323 - powered by www.bikemap.net
- DST 267.00km
- Czas 10:15
- VAVG 26.05km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 51.0°C
- Kalorie 7567kcal
- Sprzęt Bergamont
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 kwietnia 2013
Kategoria >100km, Okolice Krakowa, Po Krakowie
Po Krakowie - przy upale 24 st!
Było ciepło! :D
- DST 112.00km
- Teren 4.00km
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 kwietnia 2013
Kategoria Okolice Krakowa, Po Krakowie
Nocna Krakowska Pętla
Samotność nocy
Rynek o 3 rano
Klasyk a la Kandefer, czyli zrobiłeś 50km? - należy Ci się Shake :D
Trzeba było się już ruszyć, w końcu!
Ostatni raz wsiadłem na rower dokładnie miesiąc temu, kiedy to jechałem do Warszawy na WUM.
Krakowska Pętla, powiększona o Wieliczkę i Masłomiącą wraz z Michałowicami.
- DST 91.00km
- Teren 6.00km
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków - Warszawa
#lat=51.149189881304&lng=20.475985000001&zoom=7&maptype=ts_terrain
Tak to już jest w tym naszym polskim marcu, że trafia się w ciągu tych 31 dni, tzw. tridumm pogodowe...
W zeszłym roku w ciągu ciepłego weekendu 17,18 zrobiłem trasę Drezno-Praga-Ostrava-Katowice-Kraków
W tym roku wypadało odwiedzić stolicę. Którą zawsze lubię nawiedzić.
Ale niedoszły dojazd z Poznania 16 lutego, zakończył się niepowodzeniem, ze względu na zbyt wiele czynników. Tamtą pamiętną zimowo-nocną trasę zakończyłem na wysokości Łodzi.
Korzystając z wygospodarowanego czasu na CMUJ, wydłużyłem o kilka dni wynajem roweru :D od mojego przyjaciela Pawła ( dzięki!)
I ruszyłem.
Wyjazd z Krakowa w okolicach godziny 2.
Przedzieram się przez centrum, zahaczając jeszcze o Kazimierz.
Potem kieruję się już na al.29 listopada i przecinając Opolską i Lublańską, wylatuję na krajową 7.
Pogoda ciężko aby znacznie sprzyjała o tej porze dnia.
Jest przymrozek - ok -1 do -3 na samej trasie do Kielc.
Odcinek Kraków-Kielce jest mi bardzo dobrze znany.
Problematyczne były tylko zjazdy z górek, szczególnie w okolicach Miechowa, gdzie przecinałem Wyżynę Miechowską, gdyż przy ujemnej temp. bardzo się wychładzałem, starałem się ograniczać do max. szybkość w czasie zjazdów.
Generalnie te pierwsze 135 km Kielc, pokonuję "na raz", zatrzymując się tylko na stacji benzynowej za Miechowem.
W Kielcach melduję się ok godz. 6:30, i zaczyna się tutaj tak naprawdę najcięższa część wyjazdu.
Już na początku wyjazdu miałem plan odbić do Bodzentyna i zahaczyć o G.Świętokrzyskie.
Wylatuję z Kielc ul.Sandomierską i kieruje się na św.Katarzynę, odbijając z krajowej 74 już za jeziorem w Cedzynie. Tam informacja o objeździe do (droga 745) Katarzyny, którym się specjalnie nie przejmuję, i za dosłownie 3km, wyjeżdżając z Leszczyn, pojawia się odp, na objazd - na odcinku ponad 600m zerwana jest całkowicie jezdnia, z czego został tylko krótki wyasfaltowany odcinek na mostku.
Potem piękna trasa wzdłuż rzeki, ale kosztem obniżenia się temp. do -4.
A za św. Katarzyną podjazd w lesie na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, gdzie temp. spadła poniżej -5.
Potem zjazd do Bodzentyna, gdzie robię dłuższy postój, najpierw 30 min w centrum, a potem kolejne 30 min w delikatesach na wylotówce na Suchodniejów.
Potem w Suchodniejowie, nie włączam się jeszcze do S7, która traci swoją "szybkość", na samym końcu Skarżyska-Kamiennej.
W Skarżysku na pierwszym możliwym włączeniu, wjeżdżam na ostatnie km S7, potem mijam Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej.
Grzejące już w plecy słońce, daje mi znak abym odciążył mój ubiór. Sciągam więc kurtkę soft-shell'ową, i pierwszy raz w tym sezonie jadę już w stroju kolarskim. (bawełna+długi rękaw (climacool)+t-mobile :D)
Wiatr daje otuchy.
W Szydłowcu odbijam z 7 na boczne drogi i dalej kieruję się przez Łaziska, Chronów, aż do krajowej 12, gdzie zajmuje mi trochę czasu przeprawa przez las, ( nadkładam jakieś 3km w terenie).
Potem tylko 2km wzdłuż krajowej 12, i odbijam na Przytyk.
Mijam miejscowość Oblas ( moje koleżanki)
Mimo zaproszenia na obiad, grzecznie dziękuję, gdyż muszę wykorzystać słońce, które nie będzie na mnie czekać :).
I tak po 20 min przerwie na podładowanie telefonu w Przytyku, bocznymi drogami docieram do Białobrzegów. Tam przerwa przy słynnym moście, mała przerwa, i zmiana planów!
Miałem wjechać od południa do Piaseczna, i Puławską wjechać do centrum, ale bo chwilowym wybadaniu wiatru, stwierdzam, że aby nie tracić czasu na krążenie między Białobrzegami a Piasecznem i jechać bardziej z wiatrem w plecy, wjeżdżam na S7.
Jazda szła wyśmienicie, nie tylko z perspektywy kondycyjno-pogodowej, ale też z braku policyjnych utrudnień, prawie....
Bo na 3 km przed końcem ekspresówki, w Grójcu, na z pasa technicznego, równoległego do trasy S7, nieoznakowana Vectra, megafonem coś nie coś do mnie przemówiła, ale ja słuchałem muzyki, więc nie usłyszałem o co cho?
Potem oglądałem się kilkukrotnie, czy aby mnie nie sprawdzają, ale było ok.
Minusem braku ekspresówki od Grójca, aż do Wa-wy, jest to, że pobocze i krawędź jezdni jest bardziej niebezpieczna niż na samej S7. Ciągle jakieś włączenia, przystanki, śmnieci, piach, kamienie.
Więc bardzo cenię sobie jazdę tranzytowymi trasami, a jeśli mają szersze pobocze, tak jak choćby w przypadku S7, to i jazda ze wspierającymi mię tirami, które "ciągną" podmuchami powietrza, należy do moich małych przyjemności - stanowię chyba wyjątek od reguły.... nie, że nie lubię pieknych tras w alpach, gdzie nie ma wielkiego ruchu, ale na monotonnych trasach po prawie płaskim, lub lekko pagórkowatym terenie, to sama radość mieć duży ruch i obłożenie na trasie.
Wjeżdżam do Wa-wy pierwszy raz za dnia, mimo iż kilkanaście razy Krk-Wawa pokonywałem w ciągu ostatnich 5 lat.
W Raszynie, wizyta w "naszej" cukierni, którą polecam każdemu, a dokładnie małe pączki w cenie 32zł/kg.
W Warszawie jedzie mi sie bardzo przyjemnie.
Załatwianie kilku spraw, plus odwiedzenie WUM, dodaje mojej trasie kilkanaście pokaźnych kilometrów.
Powrót w pociągu , bardzo przyjemny.
Szkoda, że dopiero w Krk, dowiedziałem się, że tuż pod ręką miałem kontakt miedzy siedzeniami, a przez prawie 3:30h oszczędzałem baterię w telefonie.
S7 - pozdrawiamy (Marcel&Tirowcy;):D
Czas wracać, Kraków czeka
W-wa
Wschodnia
Jesteśmy w Szwajcarii :D ( albo przed)
Lubię to! :D
Tak to już jest w tym naszym polskim marcu, że trafia się w ciągu tych 31 dni, tzw. tridumm pogodowe...
W zeszłym roku w ciągu ciepłego weekendu 17,18 zrobiłem trasę Drezno-Praga-Ostrava-Katowice-Kraków
W tym roku wypadało odwiedzić stolicę. Którą zawsze lubię nawiedzić.
Ale niedoszły dojazd z Poznania 16 lutego, zakończył się niepowodzeniem, ze względu na zbyt wiele czynników. Tamtą pamiętną zimowo-nocną trasę zakończyłem na wysokości Łodzi.
Korzystając z wygospodarowanego czasu na CMUJ, wydłużyłem o kilka dni wynajem roweru :D od mojego przyjaciela Pawła ( dzięki!)
I ruszyłem.
Wyjazd z Krakowa w okolicach godziny 2.
Przedzieram się przez centrum, zahaczając jeszcze o Kazimierz.
Potem kieruję się już na al.29 listopada i przecinając Opolską i Lublańską, wylatuję na krajową 7.
Pogoda ciężko aby znacznie sprzyjała o tej porze dnia.
Jest przymrozek - ok -1 do -3 na samej trasie do Kielc.
Odcinek Kraków-Kielce jest mi bardzo dobrze znany.
Problematyczne były tylko zjazdy z górek, szczególnie w okolicach Miechowa, gdzie przecinałem Wyżynę Miechowską, gdyż przy ujemnej temp. bardzo się wychładzałem, starałem się ograniczać do max. szybkość w czasie zjazdów.
Generalnie te pierwsze 135 km Kielc, pokonuję "na raz", zatrzymując się tylko na stacji benzynowej za Miechowem.
W Kielcach melduję się ok godz. 6:30, i zaczyna się tutaj tak naprawdę najcięższa część wyjazdu.
Już na początku wyjazdu miałem plan odbić do Bodzentyna i zahaczyć o G.Świętokrzyskie.
Wylatuję z Kielc ul.Sandomierską i kieruje się na św.Katarzynę, odbijając z krajowej 74 już za jeziorem w Cedzynie. Tam informacja o objeździe do (droga 745) Katarzyny, którym się specjalnie nie przejmuję, i za dosłownie 3km, wyjeżdżając z Leszczyn, pojawia się odp, na objazd - na odcinku ponad 600m zerwana jest całkowicie jezdnia, z czego został tylko krótki wyasfaltowany odcinek na mostku.
Potem piękna trasa wzdłuż rzeki, ale kosztem obniżenia się temp. do -4.
A za św. Katarzyną podjazd w lesie na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, gdzie temp. spadła poniżej -5.
Potem zjazd do Bodzentyna, gdzie robię dłuższy postój, najpierw 30 min w centrum, a potem kolejne 30 min w delikatesach na wylotówce na Suchodniejów.
Potem w Suchodniejowie, nie włączam się jeszcze do S7, która traci swoją "szybkość", na samym końcu Skarżyska-Kamiennej.
W Skarżysku na pierwszym możliwym włączeniu, wjeżdżam na ostatnie km S7, potem mijam Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej.
Grzejące już w plecy słońce, daje mi znak abym odciążył mój ubiór. Sciągam więc kurtkę soft-shell'ową, i pierwszy raz w tym sezonie jadę już w stroju kolarskim. (bawełna+długi rękaw (climacool)+t-mobile :D)
Wiatr daje otuchy.
W Szydłowcu odbijam z 7 na boczne drogi i dalej kieruję się przez Łaziska, Chronów, aż do krajowej 12, gdzie zajmuje mi trochę czasu przeprawa przez las, ( nadkładam jakieś 3km w terenie).
Potem tylko 2km wzdłuż krajowej 12, i odbijam na Przytyk.
Mijam miejscowość Oblas ( moje koleżanki)
Mimo zaproszenia na obiad, grzecznie dziękuję, gdyż muszę wykorzystać słońce, które nie będzie na mnie czekać :).
I tak po 20 min przerwie na podładowanie telefonu w Przytyku, bocznymi drogami docieram do Białobrzegów. Tam przerwa przy słynnym moście, mała przerwa, i zmiana planów!
Miałem wjechać od południa do Piaseczna, i Puławską wjechać do centrum, ale bo chwilowym wybadaniu wiatru, stwierdzam, że aby nie tracić czasu na krążenie między Białobrzegami a Piasecznem i jechać bardziej z wiatrem w plecy, wjeżdżam na S7.
Jazda szła wyśmienicie, nie tylko z perspektywy kondycyjno-pogodowej, ale też z braku policyjnych utrudnień, prawie....
Bo na 3 km przed końcem ekspresówki, w Grójcu, na z pasa technicznego, równoległego do trasy S7, nieoznakowana Vectra, megafonem coś nie coś do mnie przemówiła, ale ja słuchałem muzyki, więc nie usłyszałem o co cho?
Potem oglądałem się kilkukrotnie, czy aby mnie nie sprawdzają, ale było ok.
Minusem braku ekspresówki od Grójca, aż do Wa-wy, jest to, że pobocze i krawędź jezdni jest bardziej niebezpieczna niż na samej S7. Ciągle jakieś włączenia, przystanki, śmnieci, piach, kamienie.
Więc bardzo cenię sobie jazdę tranzytowymi trasami, a jeśli mają szersze pobocze, tak jak choćby w przypadku S7, to i jazda ze wspierającymi mię tirami, które "ciągną" podmuchami powietrza, należy do moich małych przyjemności - stanowię chyba wyjątek od reguły.... nie, że nie lubię pieknych tras w alpach, gdzie nie ma wielkiego ruchu, ale na monotonnych trasach po prawie płaskim, lub lekko pagórkowatym terenie, to sama radość mieć duży ruch i obłożenie na trasie.
Wjeżdżam do Wa-wy pierwszy raz za dnia, mimo iż kilkanaście razy Krk-Wawa pokonywałem w ciągu ostatnich 5 lat.
W Raszynie, wizyta w "naszej" cukierni, którą polecam każdemu, a dokładnie małe pączki w cenie 32zł/kg.
W Warszawie jedzie mi sie bardzo przyjemnie.
Załatwianie kilku spraw, plus odwiedzenie WUM, dodaje mojej trasie kilkanaście pokaźnych kilometrów.
Powrót w pociągu , bardzo przyjemny.
Szkoda, że dopiero w Krk, dowiedziałem się, że tuż pod ręką miałem kontakt miedzy siedzeniami, a przez prawie 3:30h oszczędzałem baterię w telefonie.
S7 - pozdrawiamy (Marcel&Tirowcy;):D
Czas wracać, Kraków czeka
W-wa
Wschodnia
Jesteśmy w Szwajcarii :D ( albo przed)
Lubię to! :D
- DST 407.00km
- Czas 16:20
- VAVG 24.92km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2013
Kategoria >100km, >200km, Niniwa Team
Poznań-Łódż (NOCNA)
#lat=52.085047506191&lng=18.17805&zoom=8&maptype=ts_terrain
No i padło! :D
wraz z Cimanem, opracowaliśmy plan powrotny ze zlotu NiniwyTeam'u :D
początkowo planowałem udać się z Poznania do Berlina, ale ze względu na mus wczesniejszej rezerwacji w PolskimBusie, postanowiłem ograniczyć się do ter. Polski. Ew. zaliczyć Berlin, wykonując łuk, aż do Szczecina.
Potem myślałem nad Gdańskiem, przez Mogilno i Gniezno, ale skoro Marcinowi było w smak pedałować, aż do samej stolicy, to wzajemna determinacja utwierdziła nas w przekonaniu o tym, że jesteśmy to w stanie zrobić.
Najpierw wyjazd planowany był na 4-5 rano w niedzielę, ale jeszcze przed 18, Marcin zapytał co myślę o wyjeździe jeszcze dziś w nocy... na co ja się zgodziłem - wszak, często jeżdżę w nocy.
Ale jazda w nocy w "środku zimy", przez połowę szerokości Polski?
Wyjazd wg. planu 22:00 - odwozimy ekipę Waksmunda na pociąg, i ruszamy!
Najpierw wyjazd z Poznania - zajął ok. 30 min.
Pierwszy postój za centrum dystrybucyjnym Kluczyk VW, w Swarzędzu w McDonaldzie.
Trochę wymuszony moim strojem.
Niestety jazda w nocy zimą to w kwestii ubioru, duży dylemat. Ja postawiłem na komfort psychiczny, i założyłem jeszcze na getry sportowe, spodnie softshell'owe, które dawały mi uczucie ciepła, ale kosztem mniejszej zwinności.
Szybciej i łatwiej jest się też wychlodzic, na postojach które muszą być w takich warunkach zaliczane wew. budynków ( stacje benzynowe) -co niestety, zmienia i tak już ciężką nocno-zimową przeprawę rowerową w dość kosztowną zabawę.
Pierwszą, taką na serio przerwę robimy dopiero we Wrześni.
Nadkładamy troszkę głupio jakieś 2km, jadąc obwodnicą, a potem i tak wracając do centrum miasta.
Tam przerwa na Orlenie - humory średnio dopisują.
Zmęczenie daje się szczególnie we znaki, ale po ok 40 minutach, udaje mi się osiągnąć względną homeostazę organizmu.
Wprowadzam też w życie pomysł o uregulowaniu zmian w proadzeniu naszego małego dwuosobowego peletonu.
System "iPod'owy" ( ded. dla Michała M - macusera i kolarza z Wrocławia https://twitter.com/mmmaslov )
czyli po jednym zakończonym utworze, prowadzący peleton, ustępuje miejsca i najstępuje zmiana. Zmieniający czeka, aż już trwający utwór, który leciał w czasie zmiany, zakończy się, i słucha jeszcze jednego utworu. Czyli generalnie bez większych wyjątków, każdy prowadzi przez około 1,5 utworu, - licząć pi razy drzwi, bez niektórych utworów Queen, lekko ponad 5 min.
Tym sposobem, udaje nam się zapomnieć o samej jeździe i gdzieś w tunelu amoku nocy, docieramy do Konina :D
Potem odbijamy z drogi krajowej na wojewódzką na Łódź i przez Turek, w którym łapie nas świt w czasie postoju na Orlenie, docieramy do miejsca naszej "rozłąki".
Niestety z powodu przemarznięcia palców u stóp i rąk, na 18km przed Łodzią, wymuszam postój na stacji, mimo iż dopiero 10min wcześniej mieliśmy przystanek.
Na stacji herbata, i po rozmowie z Krystianem pracującym na stacji, udaje mi się skorzystać z prysznica.
Marcin kontynnujne trasę do Wawy już pojedynkę. Ja po regenracji, i ponad godzinnym postoju na stacji, ( kąpiel - :D), ruszam przez Aleksandrów Łódzki, do Łodzi.
Do Łodzi wjeżdżam przed 11:30 i korzystając z ponad 2h, czasu, do pociągu relacji Sopot - Kraków, wybieram się na "niedzielne" zakupy na obiad w pociągu i małą rundkę po Łodzi.
Wracam do domu ze stacji Łódź Kaliska.
W pociągu nie ma przewidzianych miejsc na rowery, a konduktor kieruje mnie na ostatni wagon, na koniec całego składu. Ale tutaj okazuje się, że ostatni skład stanowi I Klasa.
Ja z biletem na II klasę, siedzię dobre 40min przy rowerze, ale potem po każdorazowej rundzie sprawdzania biletów przed konduktora, pozwalam sobie przysiąść w I Klasie ( w końcu ponad 4 przedziały, wiozły same powietrze).
System działał, ale niestety zmęczenie, daje o sobie znać,i sen przed Częstochową łapie mnie na tyle mocno, że po ruszeniu w kierunku Koniecpola, musiał obudzić mnie już sam szanowny pan Konduktor.
Kazał mi się "zmywać stąd!" - spoko człowiek, chciałbym go kiedyś spotkać w szpitalu,:::::: żal
Docieram do Krakowa po ponad 5h przeprawie. i Kończę całą 4 dniową trasę, wynikiem ponad 1000km ( licząc wszystkie środki transportu)
Co jest moim pierwszym tego typu zimowym wyczynem.
No i padło! :D
wraz z Cimanem, opracowaliśmy plan powrotny ze zlotu NiniwyTeam'u :D
początkowo planowałem udać się z Poznania do Berlina, ale ze względu na mus wczesniejszej rezerwacji w PolskimBusie, postanowiłem ograniczyć się do ter. Polski. Ew. zaliczyć Berlin, wykonując łuk, aż do Szczecina.
Potem myślałem nad Gdańskiem, przez Mogilno i Gniezno, ale skoro Marcinowi było w smak pedałować, aż do samej stolicy, to wzajemna determinacja utwierdziła nas w przekonaniu o tym, że jesteśmy to w stanie zrobić.
Najpierw wyjazd planowany był na 4-5 rano w niedzielę, ale jeszcze przed 18, Marcin zapytał co myślę o wyjeździe jeszcze dziś w nocy... na co ja się zgodziłem - wszak, często jeżdżę w nocy.
Ale jazda w nocy w "środku zimy", przez połowę szerokości Polski?
Wyjazd wg. planu 22:00 - odwozimy ekipę Waksmunda na pociąg, i ruszamy!
Najpierw wyjazd z Poznania - zajął ok. 30 min.
Pierwszy postój za centrum dystrybucyjnym Kluczyk VW, w Swarzędzu w McDonaldzie.
Trochę wymuszony moim strojem.
Niestety jazda w nocy zimą to w kwestii ubioru, duży dylemat. Ja postawiłem na komfort psychiczny, i założyłem jeszcze na getry sportowe, spodnie softshell'owe, które dawały mi uczucie ciepła, ale kosztem mniejszej zwinności.
Szybciej i łatwiej jest się też wychlodzic, na postojach które muszą być w takich warunkach zaliczane wew. budynków ( stacje benzynowe) -co niestety, zmienia i tak już ciężką nocno-zimową przeprawę rowerową w dość kosztowną zabawę.
Pierwszą, taką na serio przerwę robimy dopiero we Wrześni.
Nadkładamy troszkę głupio jakieś 2km, jadąc obwodnicą, a potem i tak wracając do centrum miasta.
Tam przerwa na Orlenie - humory średnio dopisują.
Zmęczenie daje się szczególnie we znaki, ale po ok 40 minutach, udaje mi się osiągnąć względną homeostazę organizmu.
Wprowadzam też w życie pomysł o uregulowaniu zmian w proadzeniu naszego małego dwuosobowego peletonu.
System "iPod'owy" ( ded. dla Michała M - macusera i kolarza z Wrocławia https://twitter.com/mmmaslov )
czyli po jednym zakończonym utworze, prowadzący peleton, ustępuje miejsca i najstępuje zmiana. Zmieniający czeka, aż już trwający utwór, który leciał w czasie zmiany, zakończy się, i słucha jeszcze jednego utworu. Czyli generalnie bez większych wyjątków, każdy prowadzi przez około 1,5 utworu, - licząć pi razy drzwi, bez niektórych utworów Queen, lekko ponad 5 min.
Tym sposobem, udaje nam się zapomnieć o samej jeździe i gdzieś w tunelu amoku nocy, docieramy do Konina :D
Potem odbijamy z drogi krajowej na wojewódzką na Łódź i przez Turek, w którym łapie nas świt w czasie postoju na Orlenie, docieramy do miejsca naszej "rozłąki".
Niestety z powodu przemarznięcia palców u stóp i rąk, na 18km przed Łodzią, wymuszam postój na stacji, mimo iż dopiero 10min wcześniej mieliśmy przystanek.
Na stacji herbata, i po rozmowie z Krystianem pracującym na stacji, udaje mi się skorzystać z prysznica.
Marcin kontynnujne trasę do Wawy już pojedynkę. Ja po regenracji, i ponad godzinnym postoju na stacji, ( kąpiel - :D), ruszam przez Aleksandrów Łódzki, do Łodzi.
Do Łodzi wjeżdżam przed 11:30 i korzystając z ponad 2h, czasu, do pociągu relacji Sopot - Kraków, wybieram się na "niedzielne" zakupy na obiad w pociągu i małą rundkę po Łodzi.
Wracam do domu ze stacji Łódź Kaliska.
W pociągu nie ma przewidzianych miejsc na rowery, a konduktor kieruje mnie na ostatni wagon, na koniec całego składu. Ale tutaj okazuje się, że ostatni skład stanowi I Klasa.
Ja z biletem na II klasę, siedzię dobre 40min przy rowerze, ale potem po każdorazowej rundzie sprawdzania biletów przed konduktora, pozwalam sobie przysiąść w I Klasie ( w końcu ponad 4 przedziały, wiozły same powietrze).
System działał, ale niestety zmęczenie, daje o sobie znać,i sen przed Częstochową łapie mnie na tyle mocno, że po ruszeniu w kierunku Koniecpola, musiał obudzić mnie już sam szanowny pan Konduktor.
Kazał mi się "zmywać stąd!" - spoko człowiek, chciałbym go kiedyś spotkać w szpitalu,:::::: żal
Docieram do Krakowa po ponad 5h przeprawie. i Kończę całą 4 dniową trasę, wynikiem ponad 1000km ( licząc wszystkie środki transportu)
Co jest moim pierwszym tego typu zimowym wyczynem.
- DST 255.00km
- Czas 10:00
- VAVG 25.50km/h
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2013
Kategoria >100km, >200km, >300km, Niniwa Team
Kokotek-Poznań
#lat=51.507850800505&lng=17.78877&zoom=7&maptype=ts_terrain
- DST 302.00km
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 lutego 2013
Kategoria >100km, Niniwa Team
Krk-Kokotek
#lat=50.304870803846&lng=19.324045&zoom=9&maptype=ts_terrain
- DST 199.00km
- Sprzęt Hercules
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 sierpnia 2012
Kategoria >100km, >200km, Niniwa Team
Pożegnanie B16
#lat=50.47338207423&lng=19.325125&zoom=9&maptype=ts_terrain
- DST 270.00km
- Teren 4.00km
- Sprzęt Bergamont
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 czerwca 2012
Kategoria Okolice Krakowa, Po Krakowie
Przywitanie Włochów w Wieliczce
- DST 40.00km
- Sprzęt Bergamont
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 czerwca 2012
Kategoria Okolice Krakowa
Kraków- Krzywopłoty
- DST 65.00km
- Teren 4.00km
- Sprzęt Bergamont
- Aktywność Jazda na rowerze