Informacje

  • Wszystkie kilometry: 10610.00 km
  • Km w terenie: 132.00 km (1.24%)
  • Czas na rowerze: 8d 05h 36m
  • Prędkość średnia: 23.11 km/h
  • Suma w górę: 2500 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy suisseit.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>300km

Dystans całkowity:2246.00 km (w terenie 20.00 km; 0.89%)
Czas w ruchu:65:53
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:2500 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:374.33 km i 16h 28m
Więcej statystyk
Wtorek, 5 marca 2013 Kategoria >100km, >200km, >300km, >400km

Kraków - Warszawa

#lat=51.149189881304&lng=20.475985000001&zoom=7&maptype=ts_terrain



Tak to już jest w tym naszym polskim marcu, że trafia się w ciągu tych 31 dni, tzw. tridumm pogodowe...

W zeszłym roku w ciągu ciepłego weekendu 17,18 zrobiłem trasę Drezno-Praga-Ostrava-Katowice-Kraków

W tym roku wypadało odwiedzić stolicę. Którą zawsze lubię nawiedzić.
Ale niedoszły dojazd z Poznania 16 lutego, zakończył się niepowodzeniem, ze względu na zbyt wiele czynników. Tamtą pamiętną zimowo-nocną trasę zakończyłem na wysokości Łodzi.

Korzystając z wygospodarowanego czasu na CMUJ, wydłużyłem o kilka dni wynajem roweru :D od mojego przyjaciela Pawła ( dzięki!)

I ruszyłem.

Wyjazd z Krakowa w okolicach godziny 2.
Przedzieram się przez centrum, zahaczając jeszcze o Kazimierz.
Potem kieruję się już na al.29 listopada i przecinając Opolską i Lublańską, wylatuję na krajową 7.
Pogoda ciężko aby znacznie sprzyjała o tej porze dnia.
Jest przymrozek - ok -1 do -3 na samej trasie do Kielc.

Odcinek Kraków-Kielce jest mi bardzo dobrze znany.
Problematyczne były tylko zjazdy z górek, szczególnie w okolicach Miechowa, gdzie przecinałem Wyżynę Miechowską, gdyż przy ujemnej temp. bardzo się wychładzałem, starałem się ograniczać do max. szybkość w czasie zjazdów.

Generalnie te pierwsze 135 km Kielc, pokonuję "na raz", zatrzymując się tylko na stacji benzynowej za Miechowem.

W Kielcach melduję się ok godz. 6:30, i zaczyna się tutaj tak naprawdę najcięższa część wyjazdu.

Już na początku wyjazdu miałem plan odbić do Bodzentyna i zahaczyć o G.Świętokrzyskie.

Wylatuję z Kielc ul.Sandomierską i kieruje się na św.Katarzynę, odbijając z krajowej 74 już za jeziorem w Cedzynie. Tam informacja o objeździe do (droga 745) Katarzyny, którym się specjalnie nie przejmuję, i za dosłownie 3km, wyjeżdżając z Leszczyn, pojawia się odp, na objazd - na odcinku ponad 600m zerwana jest całkowicie jezdnia, z czego został tylko krótki wyasfaltowany odcinek na mostku.

Potem piękna trasa wzdłuż rzeki, ale kosztem obniżenia się temp. do -4.
A za św. Katarzyną podjazd w lesie na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, gdzie temp. spadła poniżej -5.

Potem zjazd do Bodzentyna, gdzie robię dłuższy postój, najpierw 30 min w centrum, a potem kolejne 30 min w delikatesach na wylotówce na Suchodniejów.

Potem w Suchodniejowie, nie włączam się jeszcze do S7, która traci swoją "szybkość", na samym końcu Skarżyska-Kamiennej.

W Skarżysku na pierwszym możliwym włączeniu, wjeżdżam na ostatnie km S7, potem mijam Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej.

Grzejące już w plecy słońce, daje mi znak abym odciążył mój ubiór. Sciągam więc kurtkę soft-shell'ową, i pierwszy raz w tym sezonie jadę już w stroju kolarskim. (bawełna+długi rękaw (climacool)+t-mobile :D)

Wiatr daje otuchy.

W Szydłowcu odbijam z 7 na boczne drogi i dalej kieruję się przez Łaziska, Chronów, aż do krajowej 12, gdzie zajmuje mi trochę czasu przeprawa przez las, ( nadkładam jakieś 3km w terenie).

Potem tylko 2km wzdłuż krajowej 12, i odbijam na Przytyk.
Mijam miejscowość Oblas ( moje koleżanki)
Mimo zaproszenia na obiad, grzecznie dziękuję, gdyż muszę wykorzystać słońce, które nie będzie na mnie czekać :).
I tak po 20 min przerwie na podładowanie telefonu w Przytyku, bocznymi drogami docieram do Białobrzegów. Tam przerwa przy słynnym moście, mała przerwa, i zmiana planów!

Miałem wjechać od południa do Piaseczna, i Puławską wjechać do centrum, ale bo chwilowym wybadaniu wiatru, stwierdzam, że aby nie tracić czasu na krążenie między Białobrzegami a Piasecznem i jechać bardziej z wiatrem w plecy, wjeżdżam na S7.

Jazda szła wyśmienicie, nie tylko z perspektywy kondycyjno-pogodowej, ale też z braku policyjnych utrudnień, prawie....
Bo na 3 km przed końcem ekspresówki, w Grójcu, na z pasa technicznego, równoległego do trasy S7, nieoznakowana Vectra, megafonem coś nie coś do mnie przemówiła, ale ja słuchałem muzyki, więc nie usłyszałem o co cho?

Potem oglądałem się kilkukrotnie, czy aby mnie nie sprawdzają, ale było ok.

Minusem braku ekspresówki od Grójca, aż do Wa-wy, jest to, że pobocze i krawędź jezdni jest bardziej niebezpieczna niż na samej S7. Ciągle jakieś włączenia, przystanki, śmnieci, piach, kamienie.
Więc bardzo cenię sobie jazdę tranzytowymi trasami, a jeśli mają szersze pobocze, tak jak choćby w przypadku S7, to i jazda ze wspierającymi mię tirami, które "ciągną" podmuchami powietrza, należy do moich małych przyjemności - stanowię chyba wyjątek od reguły.... nie, że nie lubię pieknych tras w alpach, gdzie nie ma wielkiego ruchu, ale na monotonnych trasach po prawie płaskim, lub lekko pagórkowatym terenie, to sama radość mieć duży ruch i obłożenie na trasie.

Wjeżdżam do Wa-wy pierwszy raz za dnia, mimo iż kilkanaście razy Krk-Wawa pokonywałem w ciągu ostatnich 5 lat.

W Raszynie, wizyta w "naszej" cukierni, którą polecam każdemu, a dokładnie małe pączki w cenie 32zł/kg.

W Warszawie jedzie mi sie bardzo przyjemnie.

Załatwianie kilku spraw, plus odwiedzenie WUM, dodaje mojej trasie kilkanaście pokaźnych kilometrów.

Powrót w pociągu , bardzo przyjemny.

Szkoda, że dopiero w Krk, dowiedziałem się, że tuż pod ręką miałem kontakt miedzy siedzeniami, a przez prawie 3:30h oszczędzałem baterię w telefonie.












S7 - pozdrawiamy (Marcel&Tirowcy;):D




Czas wracać, Kraków czeka

W-wa
Wschodnia




Jesteśmy w Szwajcarii :D ( albo przed)




Lubię to! :D
  • DST 407.00km
  • Czas 16:20
  • VAVG 24.92km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2013 Kategoria >100km, >200km, >300km, Niniwa Team

Kokotek-Poznań

#lat=51.507850800505&lng=17.78877&zoom=7&maptype=ts_terrain
  • DST 302.00km
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 czerwca 2012 Kategoria >300km, >100km, >200km

Lednica Trip


!Przepraszam, cały czas problem z przeglądarką, nie zapisuje mi mojej treści!




Eleganckim pociągiem do Gdyni za 45zł ( z rowerem)



Potem krajową jedynką. Docieram do Torunia Potem przez Inowrocław do Mogilna , tam przerwa u Rodziny










Ruszam przez Trzemeszno do Gniezna.


Wyjazd do Gniezna


I ostatnie 16 na Lednicę z Gniezna






Powrót autobusem, do Katowic, a potem pociągiem z Kato do Krakowa
  • DST 327.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 14:03
  • VAVG 23.27km/h
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 Kategoria >200km, >100km, >400km, >300km

Wypad na Zlot do Miedzygóra

#lat=50.342466557817&lng=18.29776&zoom=8&maptype=ts_terrain


Ten wyjazd pokazuje, jak niedokładnie czytam forum podrozerowerowe.info, ponieważ, o zlocie dowiedziałem się dopiero pod koniec kwietnia. A jako, że miałem zajęty już czwartek i piątek, o wyjeździe z kimś z grupy krakowskiej niestety nie było mowy :(. Ale skoro zlot miał trwać od piatku do niedzieli, to postanowiłem wyruszyć w nocy z piątku na sobotę z Krakowa na zlot.

Wystartowałem po godzinie 1 z Krakowa. Warunki idelane na krajowej 94, postanowiłem jechać głównymi drogami, odpuszczając sobie trasę przez dolinki zabierzowskie i dolinę prądnika. Ponieważ są to trasy przyjemnejsze ale jazda tamtędy wieczorem, nawet ze względu na nieuwiązane psy, jest bardziej ryzykowne i nie jest tak komfortowa jak w wiekszej części trasa Kraków-Olkusz. W Olkuszu robię małą przerwę na stacji Statoil, zakup wody i ruszam dalej. Potem docieram do Krzywopłot, tam już Tata ze śniadaniem, czeka na mnie, ale bez dłuższego rozsiadywania się wyruszam przed 5 rano w stronę Zawiercia.

Jeszcze przed Śląskiem wita mnie dzień.
Potem jazda przez Zawiercie, Siewierz, przejeżdżam obok lotniska w Pyrzowicach, i kilka minut po godz. 7 docieram do Tarnowskich Gór. ( te ponad 90 km pokonuję poniżej 3h, co jest jednym z moich najlepszych czasów z dwoma sakwami)

Potem ostatnia prosta do Kokotka, i ponad godzinę goszczę u Oblatów. Najedzony jajecznicą z 8 jajek, wyruszam po 9 w stornę Lublińca, aby się spotkać z Robertem, Jolą i Frankiem, z którymi miałem jechać razem do Góry św. Anny.

Zwykle kiedy robię ponad 300km, to pierwszę 150km, mam zawsze tempo powyżej 30km/h a następne 100km to zwykle tempo spada nawet do 20km/h w celu zrównoważenia, aby przyogotwać się na kolejne 150, ale jako, że grupa z Lublińca miała dopiero 20km w nogach to ich świeżość wymusiła na mnie, szybkie przeoorganizowanie się.
Po 25 pierwsza przerwa. Zostaję tutaj mile zaskoczony przez kolegów symbolicznym prezentem " Tryptykiem Snikersowym" ( to nawiązanie do wyprawy z 2011 roku kiedy to zbrałem, ponad 70 Snikersów, które 2 dnia w Kłodzku rozdałem całej grupie)



I potem wyruszamy na ostantie 25 km na górę św. Anny. Trzeba przyzać, że woj. opolskie wraz ze swoim chrakterystycznym poniemieckim folklorem, tworzy jedyny w swoim rodzaju krajobraz w Polsce.

Wspaniały podjazd pod Górę św. Anny, gdzie tego dnia odbywała się rowerowa pielgrzymka z Opola i okolic.
Tutaj rozstaję się z grupą z Lublińca i po 20 min przerwie ruszam dalej w stronę Krapkowic.
W Krapkowicach postój na mały obiad. i Ruszam w stronę Nysy.

O ile trasę do Lublińca pokonywałem, ze sprzyjającym wiatrem, to niestety od Lublińca, jechałem bokiem do wiatru, a od Krapkowic już cały czas w twarz :(

Za Krapkowicami, zaczyna się już ładna droga do Prudnika. Niestety, miałem już ponad 250km na liczniku a słońce od godziny 8, dawało mi się już długo we znaki.
Przed Prudnikiem robie sobie mały postój na obwodnicy miejscowości Biała.


Potem szybki przejazd przez Prudnik i po niecałych 40 minutach docieram do Głuchołaz. Ten odcienk jechało się już lepiej dziękil, temu, że wiatr miałem już tylko z boku.

W Głuchołazach ostatnie zakupy w Biedronce, i wspinam się na ostatnią górkę na terenie Polski, po czym zjeżdżam w dół, i jestem już w Czechach.

Jadę do Jasenika, a potem odbijam do Hanusovic.
Ładne podjazdy po dordze do Hanusovic. Jako, że po 22 docieram do Hanusovic postanawiam zatrzyamć się tutaj na noc, pownieaż dalsza jazda nie miałaby sensu. Miałem już ponad 340km w nogach.


Zbudowałem sobie mały szałas, z drewnosklejek, które leżały za PennyMarketem, ponieważ nie miałem namiotu, bo w Międzygórzu miałem spać pod dachem.




Wyruszam skoro świt. 4:10

Przekraczam, granice w Międzylesiu. Przy granicy, znajdują się ciekawe znaki kierunkowe na EURO 2012


I docieram do Miedzygorza po godz 7 rano
Jeśli zlot odbywał się w Międzygórzu, i trwał on od 18 do 20 maja, i celem było spotkanie w "realu" znajomych z naszego forum, to z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że na Zlocie byłem . Gdyż spełniłem wyżej podane kryteria. Tylko nie ma mnie na zdj. panoramicznym

Potem dzięki uprzejmości średniego, zostajemy podwiezieni z Waxmundem do Opola. Gdzie mamy ponad 1:20 h do odjazdu pociągu do Krakowa.


Nasze sprzęty, Giant Wax'a i mój Bergamont

Potem w pociągu spotykamy Maćka i Magdę, którzy wsiedli do pociągu w Brzegu
  • DST 410.00km
  • Teren 4.00km
  • VMAX 61.00km/h
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 kwietnia 2012 Kategoria >100km, >200km, >300km, >400km

Warszawa Trip

#lat=51.457062485911&lng=20.101406772458&zoom=7&maptype=ts_terrain
Trasa do Warszawy to jeden z najlpeszych pomysłów na jednodniową wycieczkę z Krakowa. Ale tym razem, żeby troszkę urozmaicić czas jazdy, wyznaczyłem trasę przez Staszów.

Wyjechałem z Krakowa o godz. 3 rano. Rzadko mam okazję jeździć przez Nową Hutę więc była to okazja do przejechania się wzdłuż Huty Sedzimira. Potem jechałem obok lotniska (głownie dla szybowców) w Pobiedniku Wielkim. I aż do Nowego Brzeska trasa w miarę z górki. Następnie podjazd koło Hebdowa, i około godziny 4:30 docieram do woj. świętokrzyskiego.

Pierwszy postój robię dopiero w Nowym Korczynie. Tam małe śniadanie na stacji benzynowej.

Potem w miarę płaski odcinek do Pacanowa. Odbijam do centrum w celu zrobienia sobie zdjęcia z Koziołkiem (6:30).
Wracam potem na drogę krajową 79, i jadę nią aż do Połańca. Potem dobijam na Rytwiany i o godzinie 8 melduję się w Staszowie.

Tam godzinna przerwa na drugie śniadanie u Mateusza. I następnie wyruszam w stronę Opatowa, zatrzymując się na chwilę w parafii w Kiełczynie. Tam spotkanie z Konradem, i następnie wyruszam w stronę Opatowa.




Po blisko 170km, nastąpiło osłabienie tempa z trzech powodów:
1) byłem już na nogach od godziny 13 dnia wcześniejszego ( prawie 24h)
2) po godzinie 11 słońce już nieźle grzało i brakowało tego porannego rześkiego powietrza, które towarzyszyło mi do Staszowa
3) ponad 1,5h przerwy wybiło troszeczkę z rytmu :D

Ale widziałem, że będę musiał zrobić przerwę na małą drzemkę. Postanowiłem dociągnąć przynajmniej do granicy woj. świętokrzyskiego i mazowieckiego.
Od Kiełczyna do Opatowa - spore górki.
Potem przejeżdżam obok zamku w Opatowie, i odbijam w prawo na Ożarów w celu wrócenia do krajowej 79, którą opuściłem w Połańcu.
Od Ożarowa, rozpoczyna się powolne opadanie terenu, i mógłbym powiedzieć, że właśnie już tutaj, ponad 100km przed Warszawa, rozpoczyna się ostatnia prosta do Stolicy, gdyż aż do samej Warszawy, trasa będzie składać się z długich prostych odcinków.

W Lipsku robię małą przerwę w sklepie, i mimo, że jestem już w woj. mazowieckim, to do sotlicy ponad stówka. ( ale to daje wyobrażenie o wielkości tego największego województwa)




Potem w miarę równym tempem docieram do Zwolenia. Mijam po prawej ręce słynny Czarnolas Kochanowskiego, i jadę dalej do Kozienic. Za Kozienicami po 18, daję znać Michałowi, że nasze planowane spotkanie o tej godznie w Górze Kalwarii, nie dojedzie do skutku, bo jestem jeszcze przed Magnuszewem. Michał postanowił, troszkę jeszcze po mnie wyjechać. I tak dokładnie za Magnuszewem się spotykamy.
Jednogłośnie z Michałem stwiedzamy, że droga do mostu nad Pilicą, woła o pomstę do nieba.



Robimy jeszcze mały przystanek na stacji benzynowej przed Górą Kalwarią, i potem już nieprzerwanie, przez Konstancin, wjeżdżamy do Warszawy. ( 21:30)



Na Ursynowie, żegnam się z Michałem, dziękując za holowanie mnie do Warszawy, i za to, że chciało mu się wyjechać te prawie 80km. do Magnuszewa. Dzięki!

Potem jadę na Bemowo. Przejazd ciężki, ale bez zbytniego przejmowania się taksówkarzami i kierowcami, którzy trąbiąc na mnie stwierdzają, że nie mam prawa bytu na drodze. Dojeżdżam na Bemowo. I ugoszczony zostaję przez Janka, i Jego Rodziców. Dziękuję, za noceg, prysznic, i kolację!


Rano pobudka przed 4 rano. Śniadanie, i Janek postanawia odprowadzić mnie na Dworzec Wschodni. Przejazd przez Warszawę i tak o 5 rano melduję się na peronie 2.

  • DST 450.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 18:00
  • VAVG 25.00km/h
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 marca 2012 Kategoria >100km, >200km, >300km

Kraków-Drezno-Praha-Ostrava-Katowice-Kraków

<param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/qJXAFZ4MZcY"></param><param name="wmode" value="transparent"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/qJXAFZ4MZcY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>&list=UUYMzhHyPkzT84xzomenAbQg&index=1&feature=plcp">Opis linka

Galeria : Marcowa PRAHA


Marcowe upały, które miały nawiedzić Europę w połowie miesiąca były na moim celowniku od końca lutego, kiedy to pojawiły się pierwsze długoterminowe prognozy.


Poranek za Dreznem



Myślałem na początku o trasie do Warszawy, gdzie zawsze coś ciekawego się zobaczy, a sama jazda po mieście większym od Krakowa zawsze sprawia mi frajdę ( co kto lubi :D).

W drodze do Drezna ( A4, Krapkowice, Opolskie,)

Ale postanowiłem poszukać jeszcze ew. jakichś ofert z serwisu carpooling.pl .
Przeglądając oferty "podwózki" natknąłem się na moją kuzynkę, która mieszka od zeszłego roku w Dreznie. Po, miłej wymianie zdań, ustaliliśmy termin wyjazdu na piątek 16 marca. Świeżo po zajęciach z fizjologii, pojechałem spakowanym rowerem z Grzegórzeckiej do Bydlina. Klasyk "Jura Express" czyli 2:45h przez Ojców 57km. Potem A4, z rowerem na pace po 6h jazdy docieramy do Drezna.
Poranek nad Łabą, muzeum NRD :D



Następnego dnia 17 marca o 6:10 wyruszam z Drezna. Mimo, iż między Dreznem a Pragą można wyznaczyć trasę rowerową ok.140km ja postanowiłem pojechać wzdłuż Łaby (Laben), aby przejechać przez Szwajcarską Saksonię. Piękny Park Narodowy, coś na wzór naszej Doliny Prądnika, ale troszkę większe.

Poranek w Szwajcarskiej Saksoni


Mimo, że jechałem po terenach dawnego NRD, ścieżki rowerowe bardzo ładnie poprowadzone wzdłuż trakcji kolejowej, gdzie co chwilę mijał mnie jakiś międzynarodowy pociąg to z Niemiec, to z Czech. Tylko na pewnym 2km, odcinku nagle gdzieś urwała się ścieżka, ale ogólnie bez problemów sobie poradziłem, mimo mokrej ziemi i moich wąskich Supreme'ach. () - ten filmik pokazuje ten region z bardzo ciekawej perspektywy.

Trasa Drezno - Praga (#lat=50.545664615045&lng=14.117&zoom=8&maptype=ts_terrain)

W sumie nadłożyłem ok. 40 km aby przejechać przez ten Park. Do którego pewnie jeszcze wrócę, gdyż z braku czasu ( miałem pociąg w Pradze o 18:15) nie wspiąłem się na Bastei Brucke.

Cały czas od samego Drezna, (granica DE-CZE), aż do Malego Brezna jechałem wzdłuż Łaby. Nie miałem szczęścia ponieważ poruszałem się pod prąd nurtu - wiało cały czas. To zniechęciło mnie do dalszej jazdy aż do Usti nad Labem, więc w tym Małym Breznie odbiłem w głąb Czech, co kosztowało mnie przewyższeniem ze 150m w dolnie Łaby do nawet 450m. Ale jakoś poszło. Dalej same górki, górki, górki ....
Czesi niby mają tylko tę "małą" Śnieżkę, ale Nasza Polska to nic w porównaniu do kraju Pepiczków. :D

Do samej Pragi wjeżdżam drogą nr. 608. Po niespełna 9h jazdy melduję się w Pradze. Najpierw kieruję się na stację kolejową ( Praha Masarykowo Nadrazni), nie jadę specjalnie na Hlavni Nadrazni ( Głowny Dworzec), aby uniknąć niepotrzebnego zajmowania się rowerem (przypinanie, pilnowanie, szukanie miejsca etc.) Polecam wszystkim stację Masarykowo, ponieważ ruch (przynajmniej w sobotę) jest znikomy, a dworzec całkiem pokaźny ( coś wielkości Krakowa Głównego), oddalony zaledwie kilkaset metrów od głównego.

Kilka słów o pociągach:
Chciałem oczywiście dostać się jak najbliżej granicy. Mimo, że mógłbym sobie spokojnie pojechać bezpośrednim do Krakowa, ale nie w smak mi było wydawać ponad 160zł! Miałem 3 opcje: a) do Bohumina/Ostravy, b) do Cieszyna, c) do Liptovskiego Milkasza SK ( nadal istnieje duża symbioza między Ceskimi Drahami a Slovacką Żelaznicą). Na stronce cd.cz, wagon rowerowy znajdował się tylko w Pendolino do Ostravy. Cena 395Kc, mówię "A co!" zapłacę trochę więcej, ale się przejadę "szybkim pociągiem", który jedzie tylko 30 min krócej od zwykłych czeskich vlaków. 3:06 , a zwykły 3:38. Ale musiałem zrezygnować ponieważ obowiązkowa miejscówka kosztowała 200Kc!!. czyli 40 zł za samo miejce!. Na szczęście 10 min później jechał "Hutnik" przez Ostravę,Cieszyn,Słowacja. i W sumie zapłaciłem 300Kc za bilet, 30Kc miejscówka, 30Kc miejscówka rower, 35Kc bilet na rower.
Troszkę ponad 400Kc, ale nadal to ok 80zł, więc nieźle. Okazało się potem w pociągu, że specjalny przedział na rowery jest, choć w internecie nic o tym nie wiadomo!
1:30h urzędowałem turystycznie w Pradze, szybki rekonesans w mieście. Był to już mój 13 raz w Pradze, ale pierwszy raz na rowerze. Miło było pojeździć po znanych mi ulicach.

Praga Zdobyta! Tutaj na dziedzińcu Pensjonatu u Lilie gdzie dane mi było wiele razy mieszkać jako dziecko



O 18:03 zjawiłem się na Hlavni Nadrazni, czekałem do 18:10, aż zostanie ustalony peron, i w 4 min dotarłem do konduktora, który (bardzo mile "łamanym polskim") wskazał mi wagon rowerowy.

Praga na rowerze


Na początku trochę mi było wszystko jedno czy mam kupić tę miejscówkę ( nie była tutaj obowiązkowa) ale potem okazało, się, że bardzo dużo Czechów wraca ze stolicy Kraju do stolicy "czeskiego śląska", i udało mi się miło i komfortowo odpocząć przez te prawie 4h. O 22:40 docieram do Ostravy.
#lat=50.054775220188&lng=18.644515&zoom=9&maptype=ts_terrain


I wyruszam w ostatnią część mojego wyjazdu. Niestety słabo skomunikowane południe śląska ( busy przejęły inicjatywę w tej części województwa) sprawia, że ostatni pociąg odjechał do Katowic o 21:38.

Mam najpierw 10km. do granicy, a potem prawie 80 km z Bohumina przez Wodzisław, Żory, Mikołów do Katowic.

Dojeżdżam po 2:20 i czekam do 3:20 na pociąg do Krakowa.

Wyjazd udany.
Łącznie ok 350km. :
Kraków - Bydlin 57km.
Drezno-Praga 200km
Ostrava- Katowice 90km.
Kraków Główny- Zakrzówek - DOM - 10km.

Pierwsze 300km. Zrobione, gdyż nie liczę tych 57 do Bydlina do dobowego dystansu, ze względu na to, że mało, ale jednak 4h spałem. Wyjechałem z Drezna w sobotę po 6 rano, a w Krakowie byłem po 6 w niedzielę.
  • DST 350.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 17:30
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 2500m
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl