Wypad na Zlot do Miedzygóra
#lat=50.342466557817&lng=18.29776&zoom=8&maptype=ts_terrain
Ten wyjazd pokazuje, jak niedokładnie czytam forum podrozerowerowe.info, ponieważ, o zlocie dowiedziałem się dopiero pod koniec kwietnia. A jako, że miałem zajęty już czwartek i piątek, o wyjeździe z kimś z grupy krakowskiej niestety nie było mowy :(. Ale skoro zlot miał trwać od piatku do niedzieli, to postanowiłem wyruszyć w nocy z piątku na sobotę z Krakowa na zlot.
Wystartowałem po godzinie 1 z Krakowa. Warunki idelane na krajowej 94, postanowiłem jechać głównymi drogami, odpuszczając sobie trasę przez dolinki zabierzowskie i dolinę prądnika. Ponieważ są to trasy przyjemnejsze ale jazda tamtędy wieczorem, nawet ze względu na nieuwiązane psy, jest bardziej ryzykowne i nie jest tak komfortowa jak w wiekszej części trasa Kraków-Olkusz. W Olkuszu robię małą przerwę na stacji Statoil, zakup wody i ruszam dalej. Potem docieram do Krzywopłot, tam już Tata ze śniadaniem, czeka na mnie, ale bez dłuższego rozsiadywania się wyruszam przed 5 rano w stronę Zawiercia.
Jeszcze przed Śląskiem wita mnie dzień.
Potem jazda przez Zawiercie, Siewierz, przejeżdżam obok lotniska w Pyrzowicach, i kilka minut po godz. 7 docieram do Tarnowskich Gór. ( te ponad 90 km pokonuję poniżej 3h, co jest jednym z moich najlepszych czasów z dwoma sakwami)
Potem ostatnia prosta do Kokotka, i ponad godzinę goszczę u Oblatów. Najedzony jajecznicą z 8 jajek, wyruszam po 9 w stornę Lublińca, aby się spotkać z Robertem, Jolą i Frankiem, z którymi miałem jechać razem do Góry św. Anny.
Zwykle kiedy robię ponad 300km, to pierwszę 150km, mam zawsze tempo powyżej 30km/h a następne 100km to zwykle tempo spada nawet do 20km/h w celu zrównoważenia, aby przyogotwać się na kolejne 150, ale jako, że grupa z Lublińca miała dopiero 20km w nogach to ich świeżość wymusiła na mnie, szybkie przeoorganizowanie się.
Po 25 pierwsza przerwa. Zostaję tutaj mile zaskoczony przez kolegów symbolicznym prezentem " Tryptykiem Snikersowym" ( to nawiązanie do wyprawy z 2011 roku kiedy to zbrałem, ponad 70 Snikersów, które 2 dnia w Kłodzku rozdałem całej grupie)
I potem wyruszamy na ostantie 25 km na górę św. Anny. Trzeba przyzać, że woj. opolskie wraz ze swoim chrakterystycznym poniemieckim folklorem, tworzy jedyny w swoim rodzaju krajobraz w Polsce.
Wspaniały podjazd pod Górę św. Anny, gdzie tego dnia odbywała się rowerowa pielgrzymka z Opola i okolic.
Tutaj rozstaję się z grupą z Lublińca i po 20 min przerwie ruszam dalej w stronę Krapkowic.
W Krapkowicach postój na mały obiad. i Ruszam w stronę Nysy.
O ile trasę do Lublińca pokonywałem, ze sprzyjającym wiatrem, to niestety od Lublińca, jechałem bokiem do wiatru, a od Krapkowic już cały czas w twarz :(
Za Krapkowicami, zaczyna się już ładna droga do Prudnika. Niestety, miałem już ponad 250km na liczniku a słońce od godziny 8, dawało mi się już długo we znaki.
Przed Prudnikiem robie sobie mały postój na obwodnicy miejscowości Biała.
Potem szybki przejazd przez Prudnik i po niecałych 40 minutach docieram do Głuchołaz. Ten odcienk jechało się już lepiej dziękil, temu, że wiatr miałem już tylko z boku.
W Głuchołazach ostatnie zakupy w Biedronce, i wspinam się na ostatnią górkę na terenie Polski, po czym zjeżdżam w dół, i jestem już w Czechach.
Jadę do Jasenika, a potem odbijam do Hanusovic.
Ładne podjazdy po dordze do Hanusovic. Jako, że po 22 docieram do Hanusovic postanawiam zatrzyamć się tutaj na noc, pownieaż dalsza jazda nie miałaby sensu. Miałem już ponad 340km w nogach.
Zbudowałem sobie mały szałas, z drewnosklejek, które leżały za PennyMarketem, ponieważ nie miałem namiotu, bo w Międzygórzu miałem spać pod dachem.
Wyruszam skoro świt. 4:10
Przekraczam, granice w Międzylesiu. Przy granicy, znajdują się ciekawe znaki kierunkowe na EURO 2012
I docieram do Miedzygorza po godz 7 rano
Jeśli zlot odbywał się w Międzygórzu, i trwał on od 18 do 20 maja, i celem było spotkanie w "realu" znajomych z naszego forum, to z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że na Zlocie byłem . Gdyż spełniłem wyżej podane kryteria. Tylko nie ma mnie na zdj. panoramicznym
Potem dzięki uprzejmości średniego, zostajemy podwiezieni z Waxmundem do Opola. Gdzie mamy ponad 1:20 h do odjazdu pociągu do Krakowa.
Nasze sprzęty, Giant Wax'a i mój Bergamont
Potem w pociągu spotykamy Maćka i Magdę, którzy wsiedli do pociągu w Brzegu
Ten wyjazd pokazuje, jak niedokładnie czytam forum podrozerowerowe.info, ponieważ, o zlocie dowiedziałem się dopiero pod koniec kwietnia. A jako, że miałem zajęty już czwartek i piątek, o wyjeździe z kimś z grupy krakowskiej niestety nie było mowy :(. Ale skoro zlot miał trwać od piatku do niedzieli, to postanowiłem wyruszyć w nocy z piątku na sobotę z Krakowa na zlot.
Wystartowałem po godzinie 1 z Krakowa. Warunki idelane na krajowej 94, postanowiłem jechać głównymi drogami, odpuszczając sobie trasę przez dolinki zabierzowskie i dolinę prądnika. Ponieważ są to trasy przyjemnejsze ale jazda tamtędy wieczorem, nawet ze względu na nieuwiązane psy, jest bardziej ryzykowne i nie jest tak komfortowa jak w wiekszej części trasa Kraków-Olkusz. W Olkuszu robię małą przerwę na stacji Statoil, zakup wody i ruszam dalej. Potem docieram do Krzywopłot, tam już Tata ze śniadaniem, czeka na mnie, ale bez dłuższego rozsiadywania się wyruszam przed 5 rano w stronę Zawiercia.
Jeszcze przed Śląskiem wita mnie dzień.
Potem jazda przez Zawiercie, Siewierz, przejeżdżam obok lotniska w Pyrzowicach, i kilka minut po godz. 7 docieram do Tarnowskich Gór. ( te ponad 90 km pokonuję poniżej 3h, co jest jednym z moich najlepszych czasów z dwoma sakwami)
Potem ostatnia prosta do Kokotka, i ponad godzinę goszczę u Oblatów. Najedzony jajecznicą z 8 jajek, wyruszam po 9 w stornę Lublińca, aby się spotkać z Robertem, Jolą i Frankiem, z którymi miałem jechać razem do Góry św. Anny.
Zwykle kiedy robię ponad 300km, to pierwszę 150km, mam zawsze tempo powyżej 30km/h a następne 100km to zwykle tempo spada nawet do 20km/h w celu zrównoważenia, aby przyogotwać się na kolejne 150, ale jako, że grupa z Lublińca miała dopiero 20km w nogach to ich świeżość wymusiła na mnie, szybkie przeoorganizowanie się.
Po 25 pierwsza przerwa. Zostaję tutaj mile zaskoczony przez kolegów symbolicznym prezentem " Tryptykiem Snikersowym" ( to nawiązanie do wyprawy z 2011 roku kiedy to zbrałem, ponad 70 Snikersów, które 2 dnia w Kłodzku rozdałem całej grupie)
I potem wyruszamy na ostantie 25 km na górę św. Anny. Trzeba przyzać, że woj. opolskie wraz ze swoim chrakterystycznym poniemieckim folklorem, tworzy jedyny w swoim rodzaju krajobraz w Polsce.
Wspaniały podjazd pod Górę św. Anny, gdzie tego dnia odbywała się rowerowa pielgrzymka z Opola i okolic.
Tutaj rozstaję się z grupą z Lublińca i po 20 min przerwie ruszam dalej w stronę Krapkowic.
W Krapkowicach postój na mały obiad. i Ruszam w stronę Nysy.
O ile trasę do Lublińca pokonywałem, ze sprzyjającym wiatrem, to niestety od Lublińca, jechałem bokiem do wiatru, a od Krapkowic już cały czas w twarz :(
Za Krapkowicami, zaczyna się już ładna droga do Prudnika. Niestety, miałem już ponad 250km na liczniku a słońce od godziny 8, dawało mi się już długo we znaki.
Przed Prudnikiem robie sobie mały postój na obwodnicy miejscowości Biała.
Potem szybki przejazd przez Prudnik i po niecałych 40 minutach docieram do Głuchołaz. Ten odcienk jechało się już lepiej dziękil, temu, że wiatr miałem już tylko z boku.
W Głuchołazach ostatnie zakupy w Biedronce, i wspinam się na ostatnią górkę na terenie Polski, po czym zjeżdżam w dół, i jestem już w Czechach.
Jadę do Jasenika, a potem odbijam do Hanusovic.
Ładne podjazdy po dordze do Hanusovic. Jako, że po 22 docieram do Hanusovic postanawiam zatrzyamć się tutaj na noc, pownieaż dalsza jazda nie miałaby sensu. Miałem już ponad 340km w nogach.
Zbudowałem sobie mały szałas, z drewnosklejek, które leżały za PennyMarketem, ponieważ nie miałem namiotu, bo w Międzygórzu miałem spać pod dachem.
Wyruszam skoro świt. 4:10
Przekraczam, granice w Międzylesiu. Przy granicy, znajdują się ciekawe znaki kierunkowe na EURO 2012
I docieram do Miedzygorza po godz 7 rano
Jeśli zlot odbywał się w Międzygórzu, i trwał on od 18 do 20 maja, i celem było spotkanie w "realu" znajomych z naszego forum, to z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że na Zlocie byłem . Gdyż spełniłem wyżej podane kryteria. Tylko nie ma mnie na zdj. panoramicznym
Potem dzięki uprzejmości średniego, zostajemy podwiezieni z Waxmundem do Opola. Gdzie mamy ponad 1:20 h do odjazdu pociągu do Krakowa.
Nasze sprzęty, Giant Wax'a i mój Bergamont
Potem w pociągu spotykamy Maćka i Magdę, którzy wsiedli do pociągu w Brzegu
- DST 410.00km
- Teren 4.00km
- VMAX 61.00km/h
- Sprzęt Bergamont
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Gratulacje - piękny dystans i do tego z mocno górzystą końcówką
wilk - 22:05 poniedziałek, 28 maja 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!