Piątek, 12 czerwca 2009
Kategoria Kilkudniowe
Kraków-Jawiszowice-Zilina- Przełęcz Hermanec'ka- Banska Bystrzyca - Kovacova
Po długiej zimowej przerwie, pojawiało się wiele pomysłów na 3 dniowy wyjazd po Bożym, Ciele. Funkcji rozeznania trasy, zakwaterowania i już finalnie wożenia całego dobytku zajął się Szymek.
Rada Michała Wolff’a okazała się nie tylko przydatna podczas samej podrózy, ale nawet przy planowaniu, czyli gdzie więcej niż 2 osoby podejmują się planowania wyjazdu to już zaczynają sie „schody”. Ciężko było ustalić jednomyślnie dokąd w ogóle mamy jechać. Szymek proponował góry Świętokrzyskie, i wszystko było by OK, gyż Mateusz Cz. ustosunkował sie do tego pomyslu optymistycznie, lecz niestety ja trzymałem się swojej ideii „za granicą lepiej i ciekawiej” (- napewno tkwi w tym jakiś większy lub mniejszy sens, zawsze jest to zetknięcie sie z innym językiem, kulturą oraz walutą) i ciągle forsowałem swój projekt Morawy Czeskie czyli Horni Becva. 3 dni przed planowanym wyjazdem Szymek zapodał wersję z Banską Stravnicą. Łatwo się domyślić iż natychmiast zmobilizowałem wszystkie siły aby przekonać Mateusza, lecz niestety Poręba Wielka (gmina Niedźwiedź), czyli miejsce zamieszkania Matuesza zanajduje się 60 km od Krakowa wkierunku całkowicie przeciwnym od tego w którym zamierzaliśmy się udać. Czyli zostało nas dwóch.
W piątkowy poranek chodziła nam po głowie tylko jedna myśl - „Będzie padać, czy nie??”. Było przynajmniej dla mnie pewne, że przynajmniej 30 min w większym lub mniejszym deszczu przyjdzie nam jechać.
Dzięki niocenionej pomocy rodziców, zostałem przetransportowany pod samą stację JAWISZOWICE koło Oświęcimia. Tam spotkałem się z Szymonem, i udaliśmy się kupić bilety do Ziliny. Jednak okazało się, iż szanowna pani Kasjerka może nam sprzedać bilet tylko do granicy, oraz poinformowała nas, że 4km wcześniej na dworcu w Oświęcimu moglibyśmy kupić bilet do Ziliny, i do tego jeszcze ulgowy, ponieważ już za granicą nie ma mozliwości kupienia biletu szkolnego. Na szczęście bilet do granicy z rowerami był malutkim wydatkiem jak na 130 km, gdyż zapłaciliśmy tylko 14 zł na osobę (1zł za rower w weekendy - Dzieki PKP :D).
Do Zwardonia czas minał dość szybko. Po dotarciu na granicę mieliśmy dwie opcje: albo skorzystamy z 20 min przerwy związaniej ze zmianą obslugi na słowacką i bilet kupimy na stacji lub kupimy u konduktora. Szymek postanowił, że lepiej będzie skorzystać ze złotówek i pobiegł do kasy biletowj. Po chwili wrócił z mało sympatyczną informacją, iż w kasie mogli nam sprzedać bilety tylko do Čadcy, która znajduje się w około połowie drogi do Ziliny. Więc Szymon zdecydował zakupić bilet u konduktora. I w tym miejscu należy podziękować wspaniałej obsłudze Słowackich Koleji Państwowych, pani konduktor nie wystawiła nam biletu od granicy gdyż ten kosztował by nas prawie dwa razy więcej, tylko zaoferowała nam bilet od Skalite do Ziliny, który wyniósł nas 3,5E na głowę ( w tym 1,34 za rower). Umilając sobie drogę widokami słowackich miejscowości dotarliśmy po 1,5h podróży od granicy o 13 do Ziliny, stąd
kierowaliśmy się już na Martin, mijając po drodze ruiny wspaniałych zamków, oraz naście plakatów wyborczych do Europarlamentu.
Przed Martinem, spotkała nas miła :) niespodzianka w postaci remontu drogi oraz korek gratis! Ruch na ok 2km odcinku odbywał się wachadłowo. Przymusowy postój trwał ok. 15 min, i już wtedy zaczeło powoli pokrapywać.
Do samego Martina wjeżdżaliśmy już w mokrzy, tam na przystaku zorganizowaliśmy sobie prowizorczny obiad w postaci kanapkek. Już od samego Martina do Turcianskich Teplic deszcz nas nie opuścił, plus do tego wiatr w pewnym momencie wzmógł się do tego stopnia, iż prze moment zaczeło tak miotać rowerami. Na szczeście po 25k w ulewie, a nie deszczu zatrzymaliśmy się na na stacji benzynowej w Turcianskich Teplicach na herbatę. Cali przemoknięci delektowaliśmy się cieplym napojem oraz SAHABOWYM SNEM (nie mylić ze schabowym 1!!).
Po 30 min (16:45) postoju i nadzieju na brak opadów w czasie najbliższych 4 godzin, ruszyliśmy dalej w kierunku Banskiej Bystricy. Od tego momentu rozpoczeły się podjazy które miały trwać przez następne 1,5h gdyż, o 18:00 byliśmy już na przełęczy. Zwiedzanie Hermancekiej Jaksini w dniu dzisejszym było nie możliwe ponieważ ostatnie wejście rozpoczynało sie o 18, a z przełęczy mieliśmy ok 20 min do Jaskini.
Na każdej wyprawie trzeba pamiętać zażywaniu dużej ilości łatwo przyswajalnych węglowodanów, na przykład jak to było w naszym wypadku w postaci przepysznej słowackiej STUDENCKIEJ ciokolaty.
Za przełęczą jechało nam się już tylko dobrze. Mijajac Horny,Dolny i sam Hermanec ( Hermanec dzieli się na 3 częsci) dotarliśmy przejżdżając 2,5km odcinek główną drogą dwupasmową (kto wie może to była autocestu - jak to zwie Szymek). Po ktrótkim pobycie na Bansko Bystrciej starówce, z zabytkowym XVI wieczym kościołem Jezuickim, rozpoczeliśmy poszukiwania jakichś jeszcze czynnych Potravin, było już dobrze po 19:00. Jak zawsze w tej kwestii
, wystąpiła z pomocą niezastąpiona sieć TESCO, która okozała się niezastąpiona podczas pobytu w Pradze kilka lat temu.
Po szybkich zakupach, forsowaliśmy niebywalem tempo do Kovacovej w, ktróej mieliśmy się spotkać z właścicielami chaty o 20:00, a 20:10 byliśmy dopiero na początku lotniska w Sliaczu. Na miejsce przybyliśmy o 20:35, czekając pod domem właścicieli Szymek bezskutecznie próbował się skomunikować z gospodarzami.
Po 10 min okazało się, że nocleg w chacie jest niemożliwy więc na tej samej ulicy zaoferowano nam nocleg w domu, który opiewał w zancznie wyższej kategori niż wspominana wcześniej chata. Do dyspozycji otrzymaliśm pokój 3 osobowy (radio+TV), łazienkę oraz kuchnię. Czyli innymi słowy „życie jak w Madrycie”, jak na nasze potzreby.
Pierwszy dzień minąby w miłej atmosferze gdyby nie deszcze , deszcze ,deszcze, brzeszcze :D
- DST 114.00km
- Teren 5.00km
- Czas 06:00
- VAVG 19.00km/h
- Sprzęt Corratec X-Vert MOTION
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!